Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzę ja, goszyg, z miasta Gdańsk. Z bikestats dla przyjemności i zdrowia przejechałam 10287.52 kilometrów w tym 6679.14 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h - nie ma się czym chwalić ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy goszyg.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
77.42 km 40.00 km teren
06:21 h 12.19 km/h:
Maks. pr.:66.25 km/h
Temperatura:27.0
HR max:167 (%)
HR avg:130 (%)
Kalorie: 2777 kcal

CMTBV Etap IV: Szczawnica -> Rabka Zdrój

Czwartek, 18 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 0

Chyba najpiękniejszy etap ze wszystkich! Przejazd przez Gorce, a jak Gorce, to i nieodłączna panorama Tatr. Przy pięknej pogodzie naprawdę jest co podziwiać!
Na początek przejazd główną drogą do Krościenka, to w peletonie (ściślej mówiąc - w jego ogonie ;). A potem wjazd na czerwony szlak i żmudna wspinaczka (jak zwykle trochę z siodła, trochę z buta) na pierwszy punkt kontrolny - Marszałek. Po drodze trochę rozmów, żartów... ogólnie wesoło było :) Na pierwszym punkcie zbiorowe oczekiwanie na "drugie połówki" ;) No ale mi niestety przyszło na swoją najdłużej czekać, więc wesoła ekipa mnie opuściła :P
Z Marszałka czerwonym na Lubań - góra, dół, trochę pieszo, trochę rowerem - jak zwykle. Na Lubaniu niezawodny Pan Dyzio :D Chociaż droga, którą nam doradził, żeby dojechać do asfaltu w Ochotnicy, nie była tak fajna jak Pan Dyzio ;) W zasadzie to droga wiodła korytem strumienia i pełna była mokrych kamlotów, a oprócz tego nachylenie miewała też całkiem słuszne. Ale jak już udało się sprowadzić rower na "dobre drogi" to można było śmignąć. Kawałek jeszcze w dół, a potem asfaltem pod górę na Przełęcz Knurowską, gdzie czekał Pan Punkcik i bufet. Jak zwykle byliśmy tam ostatni :D Posiliwszy się uderzyliśmy w stronę Turbacza. Jednak po całkiem niekrótkim czasie, a pokonanej odległości wręcz przeciwnie - bardzo niewielkiej, stwierdziliśmy, że to chyba nie ma sensu... i wróciliśmy na asfalt, zjechaliśmy z przełęczy do drogi wojewódzkiej (po drodze przaśne widoki :), drogą ową, w trwodze przed licznymi zmotoryzowanymi mordercami, dotarliśmy do Nowego Targu, skąd Zakopianką!! doczołgaliśmy się na Obidową, a stamtąd już spokojny, lokalny asfalcik do Rabki. Ostatnie wyzwanie czekało w samej Rabce - znalezienie tam mety do najłatwiejszych nie należało. Ale jakoś się udało :) Potem podziwialiśmy pierwszy raz CAŁĄ dekorację, potem obiad, potem do bazy, rower do Jaro (coby przerzutkę wyregulował, bo sucz zrzucała mi łańcuch za kasetę, gdzie lubił się on klinować) a na osłodę życia piwo od orga do wieczornej odprawy :)
Kategoria Zawody, Carpathia, Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!