Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzę ja, goszyg, z miasta Gdańsk. Z bikestats dla przyjemności i zdrowia przejechałam 10287.52 kilometrów w tym 6679.14 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h - nie ma się czym chwalić ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy goszyg.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
43.02 km 30.00 km teren
03:00 h 14.34 km/h:
Maks. pr.:40.66 km/h
Temperatura:30.0
HR max:197 (%)
HR avg:167 (%)
Kalorie: 2184 kcal

IV Metropolia Maraton Bydgoszcz

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 0

Dane zawierają również rozgrzewkę, dojazd na start ostry i powrót z mety do Bydgoszczy. Samego maratonu w tym wszystkim ok. 30km. Zresztą i to nieprawda... 17km się ścigałam, a potem zdrowy rozsądek wygrał z chorą ambicją. Zaliczyłam pierwszy w życiu DNF. Kumulacja upału, słabej formy, słabego dnia, frustrującego piachu, drobnych problemów sprzętowych...
A tak od początku - czułam, że może być różnie, kiedy o godz. 10tej było już 25st. Zanosiło się na trudne warunki. O piachu wiedziałam. Chociaż jak się później okazało - w większości był przejezdny. W miarę na początku zaliczyłam 2 chainsuck-i. Nie wiem czemu, do tej pory zdarzało mi się to tylko w błocie. Chyba faktycznie napęd jest do remontu... Wiadomo - trochę straciłam. No i zaczęłam gonić. Zupełnie nie przejmując się wskazaniami pulsometru. Tzn. jak już zaczęłam się nimi przejmować, to nic nie dało się zrobić, bo żeby zejść poniżej 180 musiałabym chyba stanąć. Więc jechałam z HR rzędu 190/min (swoją drogą moja Sigma pierwszy raz w życiu wyświetliła 197) i wiedziałam, że to się nie może dobrze skończyć. Nie wiem więc dlaczego to robiłam. Ale robiłam. 30stopniowy upał dawał się mocno we znaki, najbardziej oczywiście na nasłonecznionych piaszczystych odcinkach. Tam było ze 40stopni. I kurz, kurz, kurz... Po ok. 17km stwierdziłam, że to nie ma sensu. Bo to były takie drugie Słubice 2010. Upał, piach, słabo, dreszcze... Już raz sobie udowodniłam, że mogę zacisnąć zęby i pokonać siebie. Tylko potem trzeba to przez tydzień odchorować. A ja nie mogę sobie teraz na to pozwolić. Zapytałam strażaków zabezpieczających trasę jak najkrócej dojechać do mety. Nie wiedzieli. Pojechałam na czuja. Spotkałam ludzi obstawiających trasę. Też nie wiedzieli. Postanowiłam jechać dalej na czuja, wspierając się gps-em w komórce, ale nie wiedziałam gdzie dokładnie na mapie jest start. Szczęśliwie spotkałam jakiegoś miłego Holendra z porządnym gpsem, który w dodatku wiedział gdzie mamy dojechać. Naturalnie Holender ów też startował i z podobnych powodów się wycofał :) I tak w miłym towarzystwie doczołgałam się jakoś do mety. Przy okazji odświeżyłam swój angielski ;) Na mecie posiedziałam chyba ze 30-40min w oczekiwaniu na SS, który ambitnie pojechał maraton na "krzywy ryj" i przejechał cały dystans. Nie tak jak ja - 100% lamerki... Ale niezbyt wyraźnie wyglądał... Zresztą oboje byliśmy "zjebani jak dziwka po weekendzie" ;) No i jeszcze ok. 5km do miasta, potem wspólny obiad. I do domu :-)
Niestety - lekcja pokory była kosztowna. Wpisowe 40zł, paliwo ok. 160zł, autostrada 35zł, mandat za prędkość 50zł... eh...
Kategoria Przejażdżki, Zawody



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!